Zbieram zachwyty, zatrzymania, westchnienia. Te momenty kiedy odpuszczam i zatapiam się w świecie.
Widzę drogę. Gdzie byłam, gdzie jestem, gdzie chcę być. To jest moja podróż, ze wszystkim wybojami, zakrętami, konarami leżącymi po środku drogi, i dołkami wydawałoby się nie do przeskoczenia.
Ale też widzę na niej uśmiechy wspierających mnie ludzi i kwiaty, które mają dopiero zakwitnąć. Doceniam ten moment, to miejsce we wszechświecie, które mogę zajmować. To dużo, to BARDZO, BARDZO DUŻO.
Zdjęcie: ja na łące, na którą przychodziłam codziennie w początku pandemii. Od marca do sierpnia zmieniła się niesamowicie. A ja razem z nią. Spotkałam tam swoją Czułą Przewodniczkę. Tam się zaczęła moja świadoma droga po i siebie. Tam zapadła decyzja o studiach i o pisaniu bloga, który stał się dla mnie terapią wychodzenia z mojej własnej szczelnie zamkniętej skorupy.
Gdy stało się cieplej przychodziłam na łąkę ze spisanymi wspomnieniami mojej Babci, której nigdy nie miałam szansy poznać. Jest jedno zdanie z tego pamiętnika, które często do mnie wraca, a którym chciałabym się z Wami podzielić.
Żadne materialne podpórki, nawet młodość i doskonałe warunki egzystencji nie gwarantują człowiekowi powodzenia w życiu, gdyż życie to rozwijająca się świadomość, to chęć zrozumienia i szukania prawdy, to coraz wyższa kultura umysłu i uczuć, idąca w kierunku uniwersalnej miłości, to wyzbycie się egoistycznej osobowości, zamykającej człowieka w ciasnych ramkach odosobnienia.
Babcia Inka