Pstryk – i światło!

PSTRYK? I ŚWIATŁO!
Na skórze brązowa opalenizna nabyta jeszcze trzy dni temu podczas pieszej wędrówki, a w około szaro i pada. Zaczyna się wyciąganie cieplejszych swetrów i jesiennych płaszczy. Coś tu się nie zgadza.

Jedźmy na wieś – mówię do Ł. Chcę poczuć zbliżającą się porę roku. W ten sposób możemy razem przytulić jesień, albo przytulić się do niej. Obejrzeć spadające liście, które jeszcze chwilę temu dumnie górowały nad nami na gałęziach ukochanych drzew. Zastanawiam się żeby zrobić z liści kolaże. Utrwalić to co miałoby na zawsze zostać w ziemi.

Kilka godzin wcześniej rozmawiam z kimś o przekwitających kwiatach i o tym, że pewna kobieta postanawia nie wyrzucać ich z wazonu, nawet kiedy już są zeschnięte. Pragnie je docenić i podziwiać w procesie starzenia się. Myślę o tym jakie to ważne by spróbować zaakceptować każdy etap, w którym jesteśmy. Nawet ten trudny.

Kiedy dojeżdżamy na miejsce okazuje się, że nie ma światła. Tata przynosi nam świeczkę i informację, że napalił w domku, w którym mieszkamy. Słyszę trzaski w kominku i czuję błogość.

Dzieci przełożone z samochodu, spokojnie śpią w swoich łóżkach. Patrzę przez okno i zauważam dokładnie naprzeciwko siebie ogromną srebrną kulę. Jest idealna, piękna i nie może być jaśniejsza. Nie zorientowałam się wcześniej, że jest dziś pełnia. Przyglądam się oniemiała doskonałemu kształtowi, zastanawiając się już któryś raz z kolei jak to jest możliwe. Jak ktoś osiągnął tak idealnego?

Po chwili zauważam, że mimo, że w domku nie ma światła, to te, na które patrzę jest w zupełności wystarczające. Naglę przestaję się przejmować, że nie będzie jak jutro ugotować obiadu. Utrudnienia wynikające z braku prądu znikają.

Ta świecąca, oddalona ode mnie o setki tysięcy kilometrów kula, przypomina mi o moim prywatnym świetle. O tym, że ono ciągle we mnie jest, i że tak łatwo w każdej chwili mogę je włączyć. Wystarczy że odpuszczę oczekiwania i skrzywione obrazy samej siebie. Pstryk i świeci!

Ja nie muszę realizować cudzych celów. Niezależnie od tego co jest na zewnątrz, nie muszę tam być. Tu w moim środku jest ciekawie. Ze smutkiem stwierdzam, że nikt nie uczy nas, że wszystko co potrzebne mamy w sobie. Że nie musimy się poprawiać i nie musimy zostawać kimś. Jesteśmy doskonali w byciu sobą, kompletni. Jesteśmy pełnią. Jesteśmy cudem.

Zdjęcie: Griffin Wooldridge
Link: https://unsplash.com/photos/aFMsnhkZoJg

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *