Trochę jak chłopak, ostrzyżona na krótko, wiecznie zamyślona. Wesoła. Ma 10 lat. Chodzi do szkoły, po powrocie lubi zamknąć się w pokoju i przez jakiś czas z nikim nie rozmawiać. Dziś już wie, że to z nadmiaru bodźców. Rysuje. Uwielbia sprawdzać jak się łączą ze sobą kolory. Ten moment kiedy pojawia się na rysunku coś niespodziewanego. Nowe połączenie. I bardzo lubi żółty.
Ma swoje ulubione żółte skarpetki. Tak bardzo je lubi, że pewnego dnia zakłada je do szkoły, a na nie najwygodniejsze, granatowe klapki. Bo lubi chodzić w klapkach.
Tego dnia orientuje się, że jej żółte skarpetki w połączeniu z klapkami mogą komuś przeszkadzać. Okazuje się, że “dziwnie” jest nosić takie kapcie do szkoły, że inne dzieci mają zakryte obuwie, taka jest “norma”. Dziewczynka jest na tyle wrażliwa, że na wspólnym klasowym zdjęciu, które jest akurat tego dnia, nie chce siedzieć w pierwszym rzędzie, bo wstydzi się swoich żółtych skarpetek i klapek. Stoi na palcach by udawać wyższą. Kiedy okazuje się, że jednak musi usiąść z przodu wykręca stopy w dziwacznej pozycji, żeby było je jak najmniej widać.
Dziewczynka dorasta. Pojawia się w jej głowie pytanie: “Kiedy pierwszy raz poczuła, że musi zachowywać się tak, by zadowalać innych?” Odpowiedź przyszła od razu. To był ten dzień ze zdjęciem i skarpetkami. Wtedy uznała, że to co podoba się innym, jest ważniejsze niż to, co myśli ona sama.
Dziś coraz częściej pytam mojej wewnętrznej dziewczynki w żółtych skarpetkach o opinię. Pytam jej czego chce, jakby zareagowała, co by odpowiedziała. Robię tak by ją uhonorować. Wsłuchuję się w nią by mi wskazała drogę do tego kim jestem. Codziennie, kawałek po kawałku ją “odpamiętuję”. Tę dziką, małą dziewczynkę. Chcę by jej głos miał znaczenie, by jej własne zadowolenie miało znaczenie. A tym samym moje, bo już wiem, że jest moją częścią, wcale nie znikła. Macham do niej z uśmiechem i ufnością, że ona choć mała, często może mi podpowiedzieć czego potrzebuję. I właśnie dla niej zamówiłam żółte skarpetki i granatowe klapki, w których nie wykluczam wyjść kiedyś na spacer.
Natalia de Barbaro w swojej (rewelacyjnej!) książce Czuła Przewodniczka pisze tak:
“Niesiemy w sobie głosy, z którymi się nie zgadzamy, i one do nas mówią. “W takiej bluzce do kościoła? Takie rzeczy dziecku dajesz do jedzenia? No chyba nie powiesz tego na głos!” Dzika Dziewczynka nie chce ich słuchać. A kiedy powoli zaczniemy świadomie przesuwać granice tego, co nam wolno – na co same sobie pozwalamy – okaże się, że świat nie jest nami aż tak zaabsorbowany, jak nam się wydaje. Ludzie na nas nie patrzą tak uważnie i z taką przyganą, jak to sobie wyobrażamy.”
I dalej “Myślę o tym tak: mamy tyle zgody na innych, ile zgody na siebie. Jeśli mam zgodę na siebie samą, na wszystkie swoje kawałki, na wszystkich “mieszkańców” swojego wewnętrznego domu, nie potrzebuję zajmować się tym, jak inni się ubrali czy co jedzą”.